Jak własnoręcznie skonstruowałem urządzenie do wykrywania mikrocząsteczek w powietrzu za pomocą tanich sensorów GPIO

Jak własnoręcznie skonstruowałem urządzenie do wykrywania mikrocząsteczek w powietrzu za pomocą tanich sensorów GPIO - 1 2025

Dlaczego zdecydowałem się na własnoręczną konstrukcję detektora mikrocząsteczek?

Od dłuższego czasu interesowałem się jakością powietrza w moim otoczeniu. Zauważyłem, że komercyjne czujniki są często drogie i nie zawsze dają satysfakcjonujące wyniki, szczególnie w warunkach domowych lub w mniej sterylnych środowiskach. Postanowiłem więc spróbować czegoś własnego – zbudować prosty, tani i funkcjonalny detektor mikrocząsteczek oparty na popularnych sensorach GPIO. To wyzwanie okazało się nie tylko satysfakcjonujące, ale też pouczające, bo nauczyłem się sporo o elektronice, programowaniu i metodach kalibracji urządzeń pomiarowych.

Wybór komponentów – co jest potrzebne do budowy?

Podstawowym elementem mojego projektu jest sensor oparty na GPIO, czyli portach wejścia/wyjścia dostępnych na większości modułów mikrokomputerów, takich jak Raspberry Pi czy ESP32. Wśród dostępnych na rynku tanich sensorów do wykrywania mikrocząsteczek najbardziej zainteresowały mnie moduły z sensorem typu PMS5003 lub SDS011. Są one szeroko dostępne, nie kosztują wiele i posiadają wyjścia cyfrowe, które można łatwo podłączyć do GPIO. Oprócz tego potrzebowałem zasilacza, kabli, rezystorów, a także obudowy, by wszystko było estetyczne i bezpieczne.

Ważne było też oprogramowanie – do odczytu danych wykorzystałem Raspberry Pi z systemem Raspbian. Program napisałem w Pythonie, korzystając z bibliotek do obsługi GPIO oraz do komunikacji z sensorami przez interfejs UART lub I2C. Warto zaznaczyć, że większość tanich sensorów wymaga odpowiedniej kalibracji i filtracji danych, co od razu wziąłem pod uwagę.

Podłączenie i konfiguracja sensorów

Podłączenie sensorów do Raspberry Pi było wbrew oczekiwaniom bardzo prostą sprawą. Sensor SDS011, na przykład, komunikuje się przez port UART, więc wystarczyło podłączyć jego piny do odpowiednich pinów GPIO – TX do RX, RX do TX, a zasilanie do 5V i GND. Warto jednak zadbać o stabilne zasilanie, bo wrażliwe na zakłócenia układy mogą się mylić, gdy napięcie jest niestabilne.

Po podłączeniu trzeba było zainstalować odpowiednie biblioteki i uruchomić podstawowe testy. W moim przypadku korzystałem z gotowych bibliotek Python, które obsługiwały komunikację z sensorem. Wystarczyło odczytać kilka próbek i sprawdzić, czy dane zawierają poziom mikrocząsteczek w powietrzu. Na początku wyniki były nie do końca zadowalające, ale to naturalne, bo sensor wymagał kalibracji.

Proces kalibracji i testy w różnych warunkach

Kolejnym krokiem była kalibracja. W teorii sensore wykrywa cząsteczki w powietrzu na podstawie zmiany oporu lub innych parametrów, ale w praktyce odczyty mogą się różnić w zależności od warunków. Postanowiłem więc porównać odczyty z własnym urządzeniem z wynikami z profesjonalnych czujników, które miałem w pracy. W tym celu przeprowadziłem serię pomiarów w różnych miejscach: w domu, na zewnątrz, w pobliżu ruchliwych ulic czy w miejscu, gdzie paliłem papierosy.

Okazało się, że sensory często „zawyżały” lub „zawyżały” poziom mikrocząsteczek, co wymagało korekty. Opracowałem prostą metodę kalibracji, polegającą na porównaniu odczytów z warunkami referencyjnymi i zastosowaniu korekty matematycznej. Dodatkowo wprowadziłem filtry medianowe, które wyeliminowały krótkotrwałe zakłócenia i „szumy”.

Napotykanie problemów i ich rozwiązywanie

Podczas prac napotkałem kilka trudności. Największym wyzwaniem okazała się stabilność odczytów. Sensor SDS011 czasami „gubił” dane lub zwracał wartości nieadekwatne do rzeczywistości. W takich przypadkach pomagało dodanie opóźnień między odczytami, a czasem nawet odłączenie i ponowne podłączenie sensora. Innym problemem był zbyt duży poziom zakłóceń elektromagnetycznych, szczególnie gdy w pobliżu działały urządzenia zasilania czy inne układy elektroniczne.

Aby temu zaradzić, zbudowałem ekran elektromagnetyczny z metalowej obudowy i odseparowałem układ od źródeł zakłóceń. Warto też pamiętać o dobrym uziemieniu i filtrach z kondensatorami, które stabilizują napięcie zasilania. W końcu udało się osiągnąć stabilne odczyty, które można interpretować jako realny obraz jakości powietrza.

Jak interpretować wyniki i co można poprawić?

Po wielu testach i kalibracjach uzyskałem w miarę wiarygodne pomiary mikrocząsteczek w powietrzu. Oczywiście, moje urządzenie nie zastąpi profesjonalnych analiz, ale daje dobry pogląd na bieżący stan środowiska, szczególnie w warunkach domowych czy w małej skali.

Ważne jest, by pamiętać, że odczyty mogą się różnić w zależności od warunków atmosferycznych, pory dnia czy obecności źródeł zanieczyszczeń. Dlatego warto prowadzić dłuższe pomiary i tworzyć własne bazy danych, które pomogą w interpretacji wyników.

Co można poprawić? Na pewno lepsza kalibracja, zastosowanie bardziej zaawansowanych filtrów, a także rozbudowa systemu o dodatkowe czujniki, np. do pomiar wilgotności czy temperatury. Warto także eksperymentować z innymi sensorami, które mogą lepiej reagować na konkretne typy cząstek.

Własnoręcznie zbudowany detektor mikrocząsteczek to świetne narzędzie do nauki, eksperymentów i monitorowania jakości powietrza na co dzień. Jeśli masz trochę czasu i chęci, warto spróbować swoich sił – efekt końcowy może Cię naprawdę zaskoczyć.